1 marca 2014

Chapter Three

***


Mimo próśb przyjaciółki wampir nie odszedł. Zaczaił się w krzakach na tyle daleko aby wszystko usłyszeć. Przed chwilą stracił wszystkich wampirzych przyjaciół jakich miał. Gdyby nie Ana, chłopak już by nie żył. Logan zabiłby go władnoręcznie rozrywając na kawałki. Nagle usłyszał, że Łowca podniósł ton głosu. Zareagował natychmiast. Podszedł na tyle blisko aby Anabell mogła go zobaczyć. Dziewczyna wpatrywała się w jego szkarłatne tęczówki. Po chwili dołączyła do niego. Ruszyli w stronę domu. Wejście do niego znajdowało się w dobrze ukrytej jaskini, w pobliżu jednego z jezior. Pod olbrzymią skałą zamontowano drewnianą klapę, przez którą wchodziło się do środka. Oprócz tego wnętrze domu było całkiem normalne jak na mieszkające w nim istoty. Wampir nie oglądając się za swoją przyjaciółką wskoczył do środka. Wyjął z lodówki worek krwi. Ułożył się wygodnie na kanapie w salonie i powoli sączył życiodajny napój. Chłopak powrócił do swoich rozmyślań. W najbliższym czasie będzie musiał znosić obecność tego Łowcy znacznie częściej. Ana tłumaczyła mu kiedyś, że jeżeli ukarze się swojemu podopiecznemu musi mu wszystko wyjaśnić, a to trochę zajmie. Niestety wygląda na to, że w najbliższym czasie Logan nie zazna spokoju. W pomieszczeniu panowały całkowite ciemności. Normalny człowiek dostrzegłby tylko kształty kanapy, na której leżał wampir, ławy, komody, piędziesięcio calowego telewizora i olbrzymiego regału z książkami. Oczy Logana były jednak przystosowane do życia w ciemności. Widział on dokładnie fakturę mahoniowego drewna, z którego wyrzeźbione zostały poszczególne elementy mebli, cząsteczki kurzu opadające delikatnie na miękkie, czarne, skórzane obicie kanapy, gładkie, beżowe ściany  i przesuwające się wskazówki staromodnego zegara wiszącego na ścianie naprzeciwko. Wampir zamknął oczy i pogrążył się w swoich myślach. Mógłby z łatwością wyłączyć swoje człowieczeństwo i zdać się wyłącznie na instynkt drapieżnika. Jednak ostatnio gdy tak zrobił wymordował pół wioski.


15 czerwca 1965, Los Angeles


W klubie "Plaza" trwała impreza godna lat 60-tych. Mnóstwo nastolatków przyszło tu by się zabawić. Nie mogło zabraknąć tu też istot nadprzyrodzonych, zwłaszcza gdy właścicielem był upadły anioł. Pozwalał on polować wampirom podczas imprez a wilkołakom i zmiennokształtnym załatwiał darmowy alkohol. Jedynie anioły nie miały tu wstępu. Po zabiciu połowy wioski na obrzeżach Kalifornii, młody wampir przybył do dużego miasta aby ukryć się przed Łowcami. Już od wielu miesięcy miał wyłączone człowieczeństwo. W tym stanie nie istnieje nic co można by nazwać "uczuciami" lub "sumieniem". Liczy się tylko dobra zabawa. Tak też było. W dzień młodzieniec odpoczywał a w nocy imprezował ile wlezie. Upijał niczego nieświadome dziewczyny a potem zatapiał kły w ich szyjach. Zabawa była jeszcze lepsza gdy przyłączał się inny wampir. To były najlepsze i zarazem najgorsze czasy w życiu Logana. Z jednej strony wspaniale się wtedy bawił, poznał mnóstwo Nadprzyrodzonych, lecz z drugiej strony, gdy włączył potem swoje człowieczeństwo dręczyły go potworne wyrzuty sumienia, które zmusiłyby niejednego wampira do samobójstwa....

***

Następny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu. Bardzo proszę o szczere komentarze z waszej strony. To daje mi dużo motywacji do dalszej pracy a dla was to zaledwie kwestia kilku minut. Pozdrawiam serdecznie,

Nina xoxo

3 komentarze:

  1. Świetne!!! CZyli, że on z tym skończył? CZekam na nexta :* xo

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Logan był bardzo niegrzeczny, ale zadziwiłaś mnie ty, że on miał wyrzuty sumienia. Wampir z sumieniem, no tego się nie spodziewałam w tej historii. Ale to dobrze. Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział, ciekawa jestem co dalej. Czekam nn!

    OdpowiedzUsuń