1 marca 2014

Chapter Two



1 Stycznia 2014, Salem (czasy obecne)



Miasto spowiła gęsta mgła. Zbliżała się noc. O tej porze większość stworów opuszczała swoje kryjówki i wyruszała na polowania. To był też odpowiedni czas aby Łowcy mogli rozpocząć swoją pracę. Prawą ręką Hektora nadal był Olivier, jednak tym razem coś się zmieniło. Olivier zyskał swojego następcę, a był nim Carlos. Odkąd chłopak postanowił zostać Łowcą jest w tym coraz lepszy, niedługo może zostać nawet skuteczniejszy od swojego ojca. Dziś jest Nowy Rok. Wszyscy Łowcy świętują go w domu Hektora. Wszyscy oprócz jednego. Carlos zabrał plecak ze sprzętem, uzbroił się i ruszył do pobliskiego lasu. Jego ojciec wykrył w tym lesie gniazdo potworów i aby mu zaimponować, postanowił sam je zabić. Dzięki specjalnym ćwiczeniom jego zmysły stały się bardziej czułe niż u zwykłego człowieka. Skradał się powoli do małej, opuszczonej chatki, w której według Hektora miały znajdować się wampiry. Chłopak z szybkością geparda porozstawiał pułapki naokoło domku. Podpalił drewniany budynek z kilku stron i czekał w ukryciu na dalszy rozwój sytuacji. Po paru sekundach ze środka zaczęły uciekać krwiopijcze istoty. Większość z nich złapała się w pułapki i tkwiła już z kołkiem w sercu. Chłopak zeskoczył z drzewa i rzucił się na pozostałych. Zabił jeszcze jednego wampira po czym oberwał w twarz. Oddał kilka ciosów napastnikowi. Potwór jednak jeszcze bardziej się rozzłościł. Uderzył chłopaka w brzuch, w twarz i jeszcze raz w brzuch. Carlos zatoczył się do tyłu. Wampir wyciągnął drewniany kołek z ciała innego krwiopijcy. Chciał zabić chłopaka za rzeź jaką wywołał. Carlos skupił całą swoją uwagę na szkarłatnych tęczówkach rywala, gdy nagle widok przysłoniły mu kasztanowe loki. Zanim do niego dotarło to co przed chwilą się stało było już po wszystkim. Na polanie zapadła cisza. Słychać było jedynie skwierczenie resztek ognia. Przed Łowcą stała średniego wzrostu dziewczyna, ubrana w białą koszulę i obcisłe, jasnoniebieskie jeansy. Z jej pleców wyrastała para śnieżnobiałych skrzydeł, pokrytych delikatnymi piórami, a w klatce piersiowej tkwił drewniany kołek. Całe ubranie tej istoty zaplamiła krew. Dziewczyna odwróciła się przodem do Łowcy i patrząc mu prosto w oczy wyciągnęła jednym szarpnięciem owy przedmiot ze swojego ciała. Chłopak stał jak sparaliżowany. Powoli mijał szok i zaczęły do niego docierać bodźce z otoczenia. Zauważył, że wampir, który go zaatakował nadal stał na swoim miejscu wyraźnie zdenerwowany. Jednak większą uwagę skupił teraz na ciężko dyszącej anielicy. Dziewczyna złożyła skrzydła na plecach po czym całkowicie zniknęły.
-Logan, odejdź- poprosiła spokojnym głosem
-Przecież to Łowca! Syn Hektora! Nie dasz sobie z nim rady gdy zaatakuje!- stwierdził ze złością wampir. A więc brunet nazywa się Logan.
-Zaufaj mi i odejdź. Muszę porozmawiać z nim na osobności- nalegała dziewczyna.
-Dobra- odparł wampir po chwili milczenia- I wybacz, celowałem w niego- warknął i zniknął zanim Carlos zdążył mrugnąć. Obserwował uważnie każdy, nawet najdrobniejszy ruch swojej towarzyszki. Przyglądał się jak uspokaja oddech po czym wrzuca ciała martwych wampirów do wygasającego ognia. Chłopak milczał. Miał w głowie wiele pytań jednak nie wiedział od czego zacząć. Usiadł pod jednym z drzew. Walka z krwiopijcami trochę go zmęczyła. Poza tym miał wiele ran, które piekły niemiłosiernie. 
-Źle to robisz- skarciła go dziewczyna, gdy próbował owinąć krwawiącą ranę na ręce kawałkiem materiału. Chłopak od razu znieruchomiał. Było coś znajomego w tej istocie, coś co przypominało mu dzieciństwo. Jej głos.. czuł się jakby już kiedyś go słyszał. Zanim się zorientował dziewczyna uklęknęła perzed nim. Chwyciła go za krwawiącą rękę i delikatnie owinęła ją skrawkiem materiału. Rzeczywiście radziła sobie o wiele lepiej od niego. Jednak dotyk istoty o nadprzyrodzonych mocach wywoływał u niego gęsią skórkę i dziwny ucisk w żołądku. W normalnej sytuacji dziewczyna już dawno leżałaby martwa. Tym razem jakaś część umysłu chłopaka stwierdziła, że jest ona niegroźna.
-Gotowe- odsunęła się od niego i usiadła na przeciwko . Jej wzrok utkwił w palącym się ogniu, nie większym niż domowe ognisko. Po chatce nie było już śladu. 
-Kim jesteś?- zdołał wydusić z siebie chłopak
-Hym... myślę, że gdybym teraz powiedziała ci prawdę to byś nie uwierzył. Zostawmy więc część o Nadnaturalnych na później. A teraz przyjrzyj mi się uważnie Carlos. Nie poznajesz mnie?- spojrzała na niego dużymi, granatowymi oczami. Z kądś je znał. Zagłębił się w swoich wspomnieniach. Przeanalizował każdą twarz, któdra pojawiła się w jego głowie. Kasztanowe loki przywodziły mu na myśl młodszą siostrę. Mimowolnie się uśmiechnął a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Nagle go olśniło.
-Ty wtedy obroniłaś tego wampira. W Minnesocie. Ciebie zabił mój ojciec- wykrztusił. Był w szoku. Przecież na własne oczy widział jej śmierć a teraz ta dziewczyna siedzi tu przed nim cała i zdrowa. No nie do końca. Szybko się poprawił przenosząc wzrok na czerwoną plamę na koszuli dziewczyny.
-Zgadza się. A tak dla sprostowania, to nie był wampir.
-Więc kto?- spiął się chłopak. Chciał jak najszybciej zapomnieć o tamtym dniu. Wciąż nękał go widok martwego ciała jego malutkiej siostrzyczki.
-Mój brat, zmiennokształtny- odparła z uśmiechem na ustach
-Czyli ty też..?- zadał głupie pytanie. Przecież widział przed chwilą jak wyrastają jej skrzydła.
-Nie. W naszej rodzinie tylko mężczyźni dziedziczą gen wilka. Ja jestem aniołem. Po tym jak twój ojciec mnie zabił dostałam od Boga drugą szansę. Powróciłam do życia jako Anioł Stróż- westchnęła
-Czyim jesteś stróżem?
-Twoim- odparła szybko dziewczyna
-Nie. To, to niemożliwe- wstał powoli. Był trochę obolały więc nie mógł zbyt szybko się poruszać.
-A jednak to prawda. Zapamiętaj na przyszłość, że Anioły nigdy nie kłamią- dziewczyna również wstała. Wpatrywała się w punkt za plecami chłopaka. Odwrócił się i ujrzał błysk czerwonych oczu. Pewnie Logan wrócił sprawdzić co się dzieje. A może cały czas ich obserwował?
-Wiedz też, że wiem o tobie wszystko. Znam każdą minutę twojego życia Pena- anielica znalazła się niebezpiecznie blisko chłopaka. Zmarł w bezruchu na dźwięk swojego prawdziwego nazwiska. Odkąd został Łowcą zaczął podawać się za Carlosa Wooda. Tylko jego ojciec wiedział jak na prawdę się nazywa. Zanim zdążył odpowiedzieć dziewczyna zniknęła pozostawiając niezły mętlik w głowie chłopaka. Łowca zebrał cały swój sprzęt i powoli wrócił do domu. Rzucił wszystko w kąt swojego pokoju. Porządnie przemył i opatrzył rany po czym ułożył się w łóżku i zasnął. Śnił o dziewczynie w kasztanowych włosach, błękitnych oczach i białych, anielskich skrzydłach...

***

Przepraszam za długom nieobecność. W nagrodę jutro pojawi się następny rozdział. Zapraszam do komentowania i życzę miłego dnia :)

Nina xoxo

3 komentarze:

  1. Super rdz ;d i Super sny, ja śnię o strasznych domach :< czekam :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekstra. Passenger - Let Her Go to idealnie do tego pasuje. Ugh!! Uwielbiam ten bloga. Czekam :*
    xoxoxoxoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy rozdział, piszesz tak bosko że trudno się od tego oderwać. Czekam nn z wielgachną niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń